Nasze motto:

Nasze motto:

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.


Parada Smoków w Krakowie

Tegoroczna Parada Smoków była już XI edycją. Dla Małego Podróżnika było to jednak pierwsze spotkanie ze światem smoków. 
Paradę czas zacząć
Podczas, gdy Madzia podziwiała unoszące się smoki na krakowskim rynku z poziomu wózka, Ola przemierzała kolejne metry w poszukiwaniu nowych wrażeń. 
Smoki opanowały Rynek
Po obejrzeniu naprawdę dużego smoka latającego nad rynkiem i posiadającego duże zęby, na które zresztą Ola zwróciła uwagę, pytając „bo co mu takie duże zęby”, 
Może będę policjantką
uwagę córki zwróciły błyskające w pobliżu policyjne koguty. Po dojściu do policjantów, Ola wykorzystując swój urok osobisty ;) zapytała czy można usiąść na motorze -  policjantom nie pozostało nic innego jak tylko pozwolić. Córka była bardzo szczęśliwa mogąc posiedzieć na policyjnych motorach.
Jaki straszny brrr...

Następną atrakcją było robienie sobie zdjęć z różnymi „potworkami” pozującymi do zdjęć za symboliczną opłatą.  Madzia w oczekiwaniu na przemarsz smoków trochę zgłodniała postanowiła zjeść swój deserek w cieniu sukiennic.
Podczas parady

Po chwili w oddali było słychać zbliżającą się paradę smoków zmierzającą do Rynku ulicą Grodzką. Oprócz rytmicznej marszowej muzyki granej przez orkiestrę wojskową do naszych uszu dochodziły też głośne dźwięki wybuchów z pistoletów, które zresztą trochę się nie spodobały Oli i zareagowała na nie stanowczym stwierdzeniem, „żeby już nie strzelali i żeby tata ich wygonił”.
Ich salwy nie spodobały się Oli
 Okazało się, że są to strzały oddawane przez Krakowskie Bractwo Kurkowe, które w tym dniu wybierało swojego nowego króla.
Po obejrzeniu Wielkiej Parady Smoków na Rynku prowadzonej przez rycerza jadącego na dużym jednorożcu przyszedł czas na spacer w kierunku królewskiego zamku na Wawelu, gdzie odbywała się Smoczy Piknik. 
Obowiązkowa czynność podczas wizyty w Krakowie
Po drodze zrobiliśmy sobie krótką przerwę na ulicy Franciszkańskiej, by umożliwić Oli nakarmienie gołąbków, dla których specjalnie przywiozła z domu suchy chleb.
Gdy doszliśmy na zamek, Smoczy Piknik ukazał nam swoje atrakcje, których było naprawdę dużo. Oprócz kilkudziesięciu kramów z przeróżnymi zabawkami, smokami i innymi odpustowymi rzeczami, można było spotkać też stoiska prezentujące zanikające już zawody, takie jak kowalstwo, czy garncarstwo.
Smoki dotarły też na Wawel

Na pikniku był też urządzony dla dzieci lunapark, posiadający w swej ofercie szereg karuzeli i zjeżdżalni.
Ola tradycyjnie zapragnęła kupić sobie piłeczkę, z którą wyszalała się do woli na bulwarach wiślanych. Po kilku godzinach spędzonych na Paradzie Smoków oraz Smoczym Pikniku, przyszedł czas na powrót do domu. 
Zabawa na bulwarach wiślanych
Wszyscy byliśmy mocno zmęczeni lejącym się żarem z nieba, ale też zadowoleni z możliwości zobaczenia tylu smoków w jednym miejscu. Madzia, która dzielnie towarzyszyła nam podczas smoczych atrakcji, słodko zasnęła w swym wózeczku. Po chwili dołączyła do niej Ola, która po przebudzeniu będąc już w domu wypowiedziała, jeszcze trochę przez sen „…Ola wszystko poopowiada”.

Data wycieczki: 04-06-2011r.