Nasze motto:

Nasze motto:

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.


Muzeum Drogownictwa w Szczucinie

Do Muzeum Drogownictwa w Szczucinie udaliśmy się w sobotnie popołudnie. Wybraliśmy to miejsce, spodziewając się, że Ola na pewno upatrzy sobie jakąś maszynę drogową do zabawy. 
Bruumm, bruumm
Po przyjechaniu na miejsce spytaliśmy się miejscowego strażnika, czy możemy zwiedzić muzeum. Odpowiedział nam, żebyśmy chwilkę poczekali, bo musi zawołać przewodnika. Przewodnikiem okazała się bardzo sympatyczna pani, pracownica GDDKiA w Szczucinie. 
Buduję drogi na Euro 2012
Ku naszemu zaskoczeniu wstęp był bezpłatny, a pani przewodnik pozwalała naszej Oli prawie na wszystko. Mogła usiąść na grzbiecie konia, pobawić się modelami mostów, zadzwonić telefonem naczelnika wydziału drogownictwa, 
Prawdziwe Araby;)
czy też w skansenie maszyn drogowych zlokalizowanym na świeżym powietrzu, dowoli "pojeździć" przeróżnymi walcami, maszynami parowymi, czy też ogromnym pługiem wirnikowym. Podczas zwiedzania jednej z sal, gdzie przedstawione są manekiny robotników budujących most i drogę tzw. kocie łby ,
Uczniowie Matejki
Olę pochłonęła wspólna "praca" z robotnikami. Z zaciekawieniem oglądała wszystkie narzędzia potrzebne do układania bruku, wrzucała kamyczki na taczki, 
Budujemy mosty dla pana starosty
osobiście nadzorowała budowę mostu przez cieślę, który potrafił zbudować cały most bez użycia ani jednego gwoździa oraz próbowała swych sił z małą pomocą taty przy ubijaniu bruku urządzeniem, zwanym babą. 
Mogę panu pomóc?
W sali przedstawiającej mosty i drogi będące inspiracją w sztuce, Ola zasiadła nawet przy sztaludze i malowała swój obraz. Gdy doszliśmy do sali, gdzie była między innymi zgromadzona kolekcja zabawek - przeróżnych modeli koparek, walcy, ciągników i innych urządzeń wykorzystywanych podczas budowy dróg i mostów, 
Moje ulubione
zobaczyliśmy na twarzy Oli niezwykły uśmiech wywołany widokiem ulubionych jej zabawek. 
Góra - dół
Pod koniec zwiedzania Oleńka próbowała jeszcze swych sił podczas obsługi zabytkowych ręcznych pomp wodnych, machając ich ramionami raz w górę, raz w dół.
Kiedyś to były maszyny

Podsumowując, w muzeum udało się zgromadzić wiele ciekawych maszyn i urządzeń, zarówno w sześciu salach ekspozycyjnych jak również na zewnątrz budynku.
Tu posadzę drzewko
Warto się wybrać do Muzeum Drogownictwa w Szczucinie, by zobaczyć jak wyglądała kiedyś praca drogowców. 
No to w drogę
Z pewnością największą frajdę muzeum sprawia najmłodszym, którzy mogą dotykać eksponaty bez obaw, że za chwilę dostaną reprymendę: "proszę niczego nie ruszać, bo się popsuje".

Data wycieczki: 27-11-2010r.

Pacanów - Europejskie Centrum Bajki im. Koziołka Matołka

O wycieczce do Europejskiego Centrum Bajki w Pacanowie, myśleliśmy już od jakiegoś czasu. Jednak z wizytą w nim czekaliśmy na chłodniejsze dni z racji tego, że głównie zwiedzanie odbywa się wewnątrz klimatyzowanego budynku.
Trzeba zrobić domek krasnoludkom
Po wcześniejszej rezerwacji biletów (wymagane) ustaliliśmy datę (27-11-2010r.) oraz godzinę wejścia do Europejskiego Centrum Bajki (10:00). Po zaparkowaniu auta na parkingu obok ECB, udaliśmy się do wejścia głównego, gdzie po drodze spotkaliśmy Kota w butach oraz wiklinowego Koziołka Matołka. 
Przystanek Pacanów
Po przekroczeniu drzwi Centrum Bajki przywitała nas pani w czarodziejskiej garderobie, gdzie oddaliśmy swoje kurtki oraz laserowy Koziołek Matołek wyświetlany na ścianie obok. Tradycyjnie już kupno biletów (15zł/os., dzieci do lat 3 - bezpłatnie) należało do Oli. Po kupieniu wejściówek czekaliśmy na małej salce obok kasy na naszą panią przewodnik. 
Czy jest tam ktoś?
Mieliśmy do dyspozycji stoliki z przyborami do rysowania oraz duże klocki, z których Ola starannie układała domki krasnoludków. Zabawa tak nas pochłonęła, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy przyszła nasza przewodniczka przebrana za księżniczkę. Po założeniu czerwonych butów krasnoludków, udaliśmy się za panią przewodnik. Najpierw weszliśmy do "Mysiej norki", gdzie wsłuchiwaliśmy się w odgłosy  małych myszek. Po przejściu norki trafiliśmy do sali, gdzie na wielkim telebimie przyjechał pociągiem do nas sam Koziołek Matołek. 
Słuchając bajki
Zgadywaliśmy też do kogo należą poszczególne przedmioty, takie jak: ziarnko grochu, czarodziejskie zwierciadło, czy strój księcia i księżniczki. Duże zainteresowanie wzbudzała tablica interaktywna, na której palcem przesuwało się różne postacie z bajek. Do następnej sali udaliśmy się za Księżniczką udając pociąg. Po wejściu do niej ukazał nam się bajkowy świat kwiatów, elfów i innych bajkowych postaci. Atrakcją było siedzenie w dużych kielichach kolorowych kwiatów, w których można było słuchać bajek. Olę zaciekawił też czarodziejski pniak, przeznaczony dla odważnych dzieci, do którego można było wejść. Zanim przeszliśmy do następnej sali, musieliśmy razem zaśpiewać i zatańczyć piosenkę krasnoludków "Hej ho, hej ho do pracy by się szło..." 
W bajkowym świecie
Chyba wyszła nam ona całkiem nieźle, skoro nasza Księżniczka pozwoliła nam iść dalej ;). Podczas wędrówki do dalszych sal odpowiadając na pytania dotyczące bajek, dotarliśmy do ściany, w której za różnymi drzwiczkami można było dostrzec różne postacie z bajek oraz charakterystyczne przedmioty bajkowe. Ola z zapałem otwierała prawie wszystkie, a przy niektórych pytała "co to?". Następna sala okazała się kinową. Jednak, aby obejrzeć bajkę, musieliśmy najpierw zrobić głosowanie, którą chcemy obejrzeć. W tym celu Księżniczka rozdała nam czarodziejskie orzeszki, które musieliśmy w rzucić do odpowiedniego koszyczka z daną bajką. po przeliczeniu orzeszków, okazało się, że trzy bajki otrzymały równą ilość głosów po trzy. 
Co  tu jeszcze znajdę
Tak więc odbyło się głosowanie poprzez podniesienie ręki, gdzie prawie jednogłośnie zwyciężył Koziołek Matołek. Po obejrzeniu bajki udaliśmy się na paluszkach i po cichu, tak aby przechodząc obok dużego strasznie dymiącego smoka  - nie obudzić go. I tym razem udało się nam wykonać zadanie. 
Z zaprzyjaźnionym kotem
Smok się nie obudził. Ostatnią salą była - sala "Świat bajek", do której musieliśmy przejść przez czarodziejską kurtynę. po wejściu czekało na nas kilkanaście czarodziejskich kul, w których były postacie z najbardziej znanych bajek i baśni. Po obejrzeniu wszystkich sal, udaliśmy się jeszcze do miejscowej księgarni połączonej z czytelnią. Zakupiliśmy książkę o Koziołku Matołku, po czym skorzystaliśmy z wygodnych puf w czytelni, gdzie Ola z zainteresowaniem wsłuchiwała się w opowieści o Koziołku. Po wyjściu z ECB przywitała nas zima w postaci płatków śniegu.



Data wycieczki: 27-11-2010r.

Więcej informacji: http://www.stolica-bajek.pl/

Tokarnia - Park Etnograficzny - Muzeum Wsi Kieleckiej

Wchodzimy ;)
Muzeum Wsi Kieleckiej powstało w 1977r. Jest jednym z największych skansenów tego typu w kraju i zajmuje obszar ponad 70ha. Na wzniesieniu położonym w zakolu Czarnej Nidy zgromadzono pochodzące z XVIII i XIX wieku zabytki wiejskiego, małomiasteczkowego, dworskiego i sakralnego budownictwa drewnianego z terenu Gór Świętokrzyskich, Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, Wyżyny Sandomierskiej i Niecki Nidziańskiej. 
Trochę odpocznę
Do najciekawszych obiektów można zaliczyć dwór z Suchedniowa z pełnym wyposażeniem wnętrz, Spichlerz dworski ze Złotej z 1719r., czy też barokowy Kościół Matki Bożej Pocieszenia pochodzący z naszego powiatu kazimierskiego - z Rogowa.
Już wiem, gdzie się miele mąkę
Ponadto udało nam się zwiedzić m.in. Kuźnię z Radoski oraz warsztaty rzemieślnicze, takie jak: warsztat stolarza, plecionkarza, wytwórcy gontów oraz szewca.
Mój ulubiony środek transportu
Na Oli jak zwykle duże wrażenie zrobiły zgromadzone w skansenie zwierzęta. Zresztą już podczas kupowania biletów (6 zł/os.) spytała się pani czy: "Są koniki". 
W koło tylko: "meee, beee"
Po usłyszeniu odpowiedzi od kasjerki, że są nie tylko koniki, ale również inne zwierzęta takie jak kozy czy barany, nie musieliśmy długo czekać na decyzję Oli, która od razu skierowała swe kroki w stronę widocznych zwierząt w skansenie.
Uwaga biegnę
Podczas pobytu na terenie muzeum córka wreszcie zobaczyła duże wiatraki, które do tej pory znała z oglądanych bajek w domu. Dzięki temu już wie, że w wiatrakach powstawała mąka, z której można zrobić m.in. jedno z  jej ulubionych dań - pierogi. 
W poszukiwaniu zielonego żołnierzyka
Oleńka podczas pobytu w skansenie wybiegała się do woli. A gdy pod koniec zwiedzania natknęła się jeszcze na małego kucyka, od razu przypomniał jej się konik "Bębenek" z wcześniejszej wyprawy do Kurozwęk, na którego grzbiecie dumnie jeździła.

Data wycieczki: 20-11-2010r.

Więcej informacji: http://www.mwk.com.pl/

Sobków - Zamek Rycerski

No to wchodzimy
Do zamku w Sobkowie trafiliśmy całkiem przypadkowo. Wracając z wycieczki z Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni, naszą uwagę zwrócił duży baner przydrożny reklamujący zamek. Zobaczywszy, że wystarczy skręcić w lewo z głównej drogi i pokonać zaledwie 5km by być u celu, postanowiliśmy wspólnie z Olą i Anią, że takiej okazji nie przepuścimy.
Zaraz postrzelam
Po dojechaniu na miejsce weszliśmy główną bramą na dziedziniec zamku. Ku naszemu zdziwieniu zwiedzanie warowni jest bezpłatne. Ola od razu skierowała swe kroki w stronę koni, których w zamkowej stajni naliczyliśmy ponad piętnaście. Była w "siódmym niebie".
Ognia
Na środku dziedzińca zamkowego znajdują się ruiny wczesnoklasycystycznego pałacu z czterema jońskimi kolumnami w środku. Fasada pałacu zwrócona jest w stronę pobliskiej rzeki Nidy. Sam Zamek rycerski wchodzi w skład zespołu podworskiego i został zbudowany w latach 1560-1570 przez Stanisława Sobka. Spacerując pomiędzy murami zamku oglądaliśmy kolekcję różnych działek i armat. Ola nawet z kilku oddała honorowe salwy krzycząc "pif - paf".
Którą wybrać ?
Duże wrażenie zrobiły na nas, a przede wszystkim na córce pojazdy księżniczek, czyli karoce. Jest ich w sumie kilka sztuk i robią naprawdę duże wrażenie. Jak na każdym zamku, tak i tu nie brakuje narzędzi tortur.
Pojazd Kopciuszka
Wystawione są między innymi dyby, klatka, i stół do tortur. Chodząc po dziedzińcu zamku natknęliśmy się na klatki z dużymi ptakami. Po przeczytaniu tabliczki informacyjnej okazało się, że są to sowy z własnej hodowli właściciela zamku.
Wnętrze restauracji "Pod zakutym łbem"
W poszukiwaniu rycerzy udaliśmy się jeszcze do zamkowej restauracji "Pod zakutym łbem", gdzie jej wystrój przenosi nas do prawdziwej średniowiecznej karczmy. Na ścianach wiszą stare obrazy, miecze, tarcze, proporce, a po rogach sali ustawione są zbroje rycerskie. Kończąc zwiedzanie zamku musieliśmy jeszcze obowiązkowo na prośbę Oli zatrzymać się przy kolekcji sań.
A gdzie renifery ?
Zrobiliśmy przy nich kilka pamiątkowych fotek, a Oleńka ciągle powtarzała, że "Mikołaj takimi jeździ". Warto wspomnieć, że istnieje tu możliwość jazdy konnej oraz organizowane są spływy kajakowe rzeką Nidą.

Data wycieczki: 20-11-2010r.

Weekend Naukowców

19 września w Centrum Handlowym M1 w Krakowie odbył się Weekend Naukowców, w ramach którego pracownicy i studenci krakowskich uczelni przeprowadzali zaskakujące doświadczenia i eksperymenty z chemii i fizyki np. tańczące płomienie, ogień bez zapałki, zamiana piany w ogień oraz zabawy ciekłym azotem i cieczą nienewtonoską. 
Szkoda, że nic nie mówią
Olę jednak najbardziej zainteresowała wystawa przybliżająca bogactwo flory i fauny, m. in. wystawa przedstawicieli polskiej ichtiofauny słodkowodnej, czyli naszych rodzimych ryb : jesiotra, okonia, płoci i szczupaka. 
One są wielkości mojej dłoni
Uwagę Oleńki zwróciły także zwierzątka z rodziny kręgowców. Przez parę minut córka oglądała z wielką ciekawością zachowanie fretek, świnek morskich, czy też białych szczurów, a na widok dużego zielonego węża z sąsiedniej ekspozycji gadów, zasyczała jak prawdziwy wąż -"sssssssssssss";). Duże wrażenie, nie tylko na Oli, ale także na nas zrobiły egzotyczne owady i pająki z Ameryki Południowej, Afryki i Azji. 
Co to?
Widzieliśmy wielkie chrabąszcze, bardzo dużego krocionoga, pająka ptasznika, oraz całą rodzinkę wielkich patyczaków. Na końcu zwiedziliśmy wystawę mini robotów, które wykonywały proste zadania. 
Dział robotów
Segregowały piłki, czy też przemieszczały przedmioty z jednego miejsca na drugie. Dzięki wystawieniu paru urządzeń z Ogrodu Doświadczeń im. Stanisława Lema 
Zakręćmy jeszcze raz
mogliśmy sobie przypomnieć naszą wcześniejszą wyprawę do niego i jeszcze raz zrobić choćby wielki wir w szklanej kuli.

Data wycieczki: 19-09-2010r.

Park Zamków Jurajskich

Do Parku Zamków Jurajskich w Ogrodzieńcu dotarliśmy po zwiedzeniu ruin Zamku Ogrodzienieckiego w Podzamczu. Park położony jest u podnóża wzgórza zamkowego. 
Tutaj mogę coś przekąsić
Po wykupieniu wejściówek po 10zł i przekroczeniu murów parku na Olę czkała miła niespodzianka. Mianowicie przed docelowym wejściem do miniatur znajduje się plac zabaw dla dzieci. Oprócz różnych koników na sprężynach i huśtawkach, 
"Wio" koniku
dla dzieci przygotowano atrakcję w postaci ogromnej królewskiej zjeżdżalni oraz duży dmuchany zamek, po którym można się wspinać by po chwili ześlizgnąć po jego stromym zboczu w dół. I właśnie ten zamek pochłonął Oleńkę na dobre kilkadziesiąt minut. 
Lądowanie telemarkiem
To co na nim wyprawiała naprawdę trudno opisać. Była wspinaczka, były podskoki, fikołki i lądowania w stylu Adama Małysza klasycznym telemarkiem. 
W życiu na poziomie trzeba trzymać się w pionie ;)
Po dłuższej zabawie przechodząc przez most zwodzony weszliśmy do świata miniatur. Na terenie parku przedstawione są makiety zamków Jury Krakowsko-Częstochowskiej. 
Przeprawa przez most
Można odszukać m. in. Zamek w Pieskowej Skale, Ojcowie. Mirowie, Babicach, Ogrodzieńcu, Morsku czy też chyba wszystkim doskonale znany Zamek na Wawelu.
Zabawy na mostkach
Oprócz makiet zamków w parku przedstawione są rekonstrukcje średniowiecznych maszyn oblężniczych, takich jak: katapulta, balista czy też trebusz miotający pociski. 
Czy mieszka tu księżniczka?
Oleńka chodząc po parku upodobała sobie bieganie po mostach rozstawionych na terenie całego parku. A chodząc między zamkami uparcie szukała księżniczki zaglądając prawie do każdego okienka zamków. 
W krainie olbrzymów
Po koniec zwiedzania Ola odkryła jeszcze wielką piaskownicę, w której przesiedziała z nami dłuższą chwilę stawiając babki z piasku. 
Budowa zamku z piasku
Podsumowując, Park Zamków Jurajskich można śmiało polecić do zwiedzania z najmłodszymi. Dzieciaki na pewno nie będą się nudziły. Podczas weekendowej wyprawy do Ogrodzieńca nie udało nam się niestety zaliczyć wszystkich atrakcji regionu - zwyczajnie brakło nam czasu. 
W poszukiwaniu amunicji
Tak, więc podczas powrotu do domu obiecaliśmy sobie, że jeszcze tu wrócimy, by zobaczyć Gród na Górze Birów oraz by zbudować z córką zamek z piasku na Pustyni Błędowskiej. 

Data wycieczki: 12-09-2010r.

Zamek Ogrodzieniecki w Podzamczu

Zamek księżniczki ;)
Do wycieczki na Zamek Ogrodzieniecki w Podzamczu skłoniła nas cieplejsza pogoda i przede wszystkim brak opadów deszczu, który ostatnio dał się we znaki chyba większości z nas. Po spakowaniu wszystkich niezbędnych akcesoriów do podróży z Olą wyruszyliśmy w podróż. 
Troszkę zgłodniałam
Ola usnęła nam dosłownie po przejechaniu 2 może 3 kilometrów i drzemała prawie całą drogę. Po dotarciu na miejsce zaparkowaliśmy auto na jednym z wielu parkingów u podnóża wzgórza zamkowego. Postój na nim nawet nie był drogi - 5zł bez względu na czas parkowania. Oleńka przed pójściem na zamek postanowiła się jeszcze posilić i zjadła całą porcję niedzielnego rosołu. Po obiadku ruszyliśmy na wzgórze zamkowe.
Przed wejściem na dziedziniec
Po przejściu już kilkunastu metrów w oddali ukazały nam się wielkie malownicze ruiny zamku. Widok zapierał dech w piersiach. Warto wspomnieć, że Zamek Ogrodzieniecki jest najbardziej imponującym Orlim Gniazdem z pośród wszystkich zamków Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Usytuowany jest na Górze Janowskiego - najwyższym wzniesieniu Jury (504m n.p.m.) - zbudowany z twardego wapienia i dolomitów przetrwał wieki, 
Kolejny zamek zdobyty
będąc długo niezdobytą twierdzą piastowskich orłów. Oleńka po dojściu na zamek z nieznanym nam dotąd zapałem pozowała do zdjęć wśród ruin i co chwilę powtarzała "tata cyk". Po zrobieniu kilkunastu fotek uwagę Oli zwrócili panowie, którzy zakładali na siebie jakieś dziwne rzeczy. 
Wszystko naraz: miecz, rurka z kremem i jeszcze huśtawka :)
Po podejściu do panów okazało się, że za chwilę odbędzie się pokazowa walka rycerzy, a te dziwne rzeczy to po prosty elementy zbroi: naręczaki, rękawice, nałokcice itp. 
Co oni zakładają ?
Oleńkę bardzo zainteresowała sztuka ubierania zbroi rycerskiej i nawet troszkę pomogła podają do założenia rękawicę. Walka pokazowa rozpoczęła się od starcia ciężkiego rycerza ubranego w metalową zbroję ze średniowiecznym wojownikiem ubranym w skórzaną lekką zbroję. 
Chwila odpoczynku
Ku zaskoczeniu wszystkich oglądających wygrał rycerz w skórzanej zbroi. Podobno tak często bywało w prawdziwych walkach, ponieważ rycerz ubrany w ciężką metalową broję miał powolne i ograniczone ruchy oraz szybko się męczył, natomiast lekki wojownik nadrabiał zwinnością i szybkością zadawanych ciosów. 
Ale fajnie walczyli
W drugim starciu odbyła się walka dwóch średniowiecznych wojowników na punkty. Punktowane były ciosy zadane w głowę, ramię oraz od kolana do pasa. Ostatnia walka przedstawiała scenkę napadu na rycerza przez wojowników. 
Nasz rycerz


Trzeba przyznać, że choć były to walki pokazowe, to jednak odegrane były bardzo realistycznie, co wzbudziło nawet u Oli niepokój, która co chwilę wykrzykiwała "Pan nie bij". Po obejrzeniu walk i ruin zamku  oraz zakupieniu prze Olę miecza udaliśmy się w kierunku nowo otwartego Parku Zamków Jurajskich w miniaturze, który znajduje się niedaleko zamku. Ale o tym w następnym wpisie.


Data wycieczki: 12-09-2010