Nasze motto:

Nasze motto:

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.


Z wizytą w gospodarstwie rolnym


W majowy poranek postanowiliśmy, że zabierzemy Olę do zaprzyjaźnionego gospodarstwa rolnego, w którym hodowane są m.in. konie, krowy, świnie, kaczki, kury oraz króliki. Po przyjeździe na miejsce i wejściu do pomieszczenia gospodarczego czekała na nas nie mała atrakcja.
Mogę pogłaskać
 Mianowicie oprócz dwóch dorosłych koni był jeden maleńki źrebak, który Oli  najbardziej przypadł do gustu. Oleńka miała wielką frajdę mogąc głaskać konie. Duże wrażenie na Oli zrobiły też "wielkie krowy". Wyobrażała je sobie trochę mniejsze ;).
Baba z wozu ...


Podczas wizyty u zwierząt była też chwila na przedrzeźnianie się z małymi świnkami, do których Ola wołała "chrum chrum". W specjalnie wydzielonym boksie były też hodowane maleńkie kaczuszki, które Ola nazwała, że są żółte jak kaczeńce oraz małe kurczątka wołające "pi pi ....". Po wyjściu z budynku przyszedł czas na zabawę na konnym wozie, na którym Ola biegała oraz tańczyła. Nazwała go "taką przyczepką".
Na koniec wizyty Ola spotkała się  jeszcze z kolorowymi królikami, które ochoczo głaskała i łapała delikatnie za długie uszy.
Jeszcze tam zobaczymy
Tak więc możemy śmiało stwierdzić i gorąco polecić, że wizyta na wsi jest wielką atrakcją dla dziecka, które w codziennym życiu nie ma styczności ze zwierzętami hodowanymi na wiejskim podwórku.

Data wycieczki: 13-05-2011r.               

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz