Po obudzeniu się rankiem we wrześniowy weekend i spytaniu się Oli, czy chciała by zobaczyć dużo różnych zwierzątek i uzyskaniu od niej pozytywnej odpowiedzi "TAK", zdecydowaliśmy się od razu na wyjazd do krakowskiego ZOO. Zadzwoniliśmy do mojego szwagra Pawła, który mieszka w Krakowie, czy nie ma ochoty na wspólna wyprawę do ogrodu zoologicznego. Paweł przyjął z radością zaproszenie, a nasza Ola na wiadomość, że będzie z nami Paweł bardzo się ucieszyła (jest to jej najfajniejszy wujek Paa...).
Z Olą wśród zwierząt |
Po zabraniu wujka z mieszkania pojechaliśmy razem do ZOO. Z uwagi na fakt, że był to weekend musieliśmy samochód zostawić na parkingu oddalonym o około 1,5km od ogrodu. Mieliśmy do wyboru albo przejazd pod bramę ZOO busem za niewielką opłatą (chyba 1,5 zł od osoby) lub spacer leśną ścieżką Lasu Wolskiego. wybraliśmy tę drugą opcję i po około 30 min spacerze byliśmy już przy kasach ogrodu. Po kupieniu biletów weszliśmy pewnym krokiem do ZOO i oglądaliśmy po kolei wszystkie zwierzęta. Oli najbardziej spodobały się harce małp, słonie, które robią trąbą "chusiu, chusiu", osiołek robiący "iiiiii aaaaaa", lwy i tygrysy, które ryczą "...łaaa.." oraz stado wilków, na które Ola i tak wołała "chał", chyba ze względu na posiadanie przez dziadków Oli owczarka niemieckiego, którego nazywa właśnie "chał".
Ola przy osiołku robiącym "iiii aaaaa" |
Po zwiedzeniu wszystkich zwierzątek udaliśmy się w drogę powrotną do domu odwożąc jeszcze wujka Pawła. Ola wróciła pełna wrażeń i z umiejętnością naśladowania nowych zwierzątek. Już dziś zapowiedziała nam, że w przyszłym roku też musimy pojechać do ZOO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz