Nasze motto:

Nasze motto:

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.


Międzyzdroje

Nasza gwiazda
Tegoroczne wakacje postanowiliśmy spędzić nad morzem. Na początku planowaliśmy wyjazd do Ustki, ale ze względu na brak wolnych terminów w interesującym nas czasie wybór padł na Międzyzdroje. I trzeba przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. W dniu wyjazdu 24-07-2010r. trwało gorączkowe pakowanie ostatnich rzeczy. Aż wreszcie w godzinach popołudniowych zostało wszystko upchane w samochodzie (trochę tego  było). Wyruszyliśmy o godzinie 21:00.
Szukanie bursztynów

Trasa wiodła przez Włoszczowę, Piotrków Trybunalski, Łódź, Poznań, Gorzów Wielkopolski oraz Szczecin. Najbardziej obawialiśmy się jak podróż zniesie Ola. Okazało się, że zupełnie nie potrzebnie. Oleńka obudziła się na pierwszą butelkę w Łodzi, po czym szybko z powrotem usnęła. I możecie nam wierzyć lub nie ale obudziła się dopiero parę minut po 8, gdy zaparkowaliśmy przed naszym pensjonatem. Po rozpakowaniu bagaży i zakwaterowaniu się od razu udaliśmy się na plażę. 
Mieliśmy do niej dosłownie ok 100m, tak że w mieszkaniu słychać było szum morza. Oleńka na widok tak wielkiej ilości wody oraz piasku zaczęła się wesoło uśmiechać. Pierwszy kontakt z Bałtykiem był trochę nieśmiały. 
Wow, ale fajnie
Ola wchodząc po kostki do morza jak tylko zbliżała się fala uciekała co sił w nogach z powrotem na plażę.  Szybko jednak Oleńka oswoiła się z morzem. Z racji tego, że Ola uwielbia stawiać babki z piasku oraz że pogoda nas rozpieszczała (było naprawdę słonecznie i ciepło) przychodziliśmy na plażę codziennie rano ok. godziny 9:00 po czym szliśmy ok. 14:00 na obiad i do mieszkania, aby Oleńka się przespała. Ola na plaży zawierała co  chwilę nowe znajomości . Wystarczyło, że zobaczyła w pobliżu jakieś dziecko mniej więcej w jej wieku, a już od razu zaczynała się z nim bawić. 
Nowe znajomości
Tak poznała między innymi Franka, Martynkę, Jasia oraz Nadię. Wieczorami też wychodziliśmy na plażę pospacerować wzdłuż brzegu albo robiliśmy wypady na miasto. Centrum Międzyzdrojów składa się zasadniczo z Pl. Neptuna oraz wychodzącym od niego deptakiem łączącym go z Parkiem Zdrojowym oraz z nadbrzeżnej Promenady Gwiazd. 
Zabawa na miejskim skwerze
Plac Neptuna jest można powiedzieć rynkiem miasta z niezliczoną ilością restauracji, knajpek, ogródków piwnych oraz ekskluzywnych butików. Promenada Gwiazd to natomiast najbardziej znana ulica chyba na całym Wybrzeżu. To na niej co roku swoje dłonie odbijają aktorzy polskiego kina. My rzecz jasna też odbiliśmy swoje dłonie ;). Oprócz odcinka ulicy z odciskami dłoni gwiazd filmowych na Promenadzie Gwiazd jest naprawdę  co robić. Jest mnóstwo stylowych knajp z przepysznymi smażonymi rybami (ceny za rybę+frytki+surówki+napój) wahają się w zależności od gatunku i wagi ryby od ok 19 do kilkudziesięciu złotych),  dzieciaki szaleją na automatach do gier, co parę kroków występują uliczni artyści, a wszędzie dookoła są tłumy zadowolonych wczasowiczów. Nie możemy nie wspomnieć o grających przy wejściu na molo Indianach z Peru, którymi Ola zachwycała się co wieczór. 
Ulubieńcy Oli
Nauczyła się nawet ich tańca. W sumie w Międzyzdrojach spędziliśmy 10 dni. Zrobiliśmy też parę wycieczek po okolicy (opisujemy je na następnych postach). W drogę powrotną wyruszyliśmy ok. 13: 00 przez co czas podróży wydłużył się nam o jakieś dwie godziny(korki). W domu byliśmy w późnych godzinach nocnych.


Więcej informacji: http://www.miedzyzdroje.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz