Szesnastego czerwca 2010 roku postanowiliśmy, że dzisiejszy wyjazd zorganizujemy do ogrodu Doświadczeń im. Stanisława Lema w Krakowie. O wyjeździe w to miejsce zdecydowała w dużej mierze piękna słoneczna pogoda oraz fakt, że był tam akurat w tym dniu organizowany przez miasto Kraków oraz firmę Wawel Piknik Rodzinny. Samochód zaparkowaliśmy na parkingu Centrum Handlowym M1 i po przejściu na drugą stronę ulicy weszliśmy na teren Ogrodu. Trafiliśmy od razu na koncert popularnego zespołu dziecięcego "Fasolki". Ola była chyba pierwszą tancerką przed sceną:). muzyka "Fasolek" wpadła jej w ucho, a wyrazem tego było rytmiczne podskakiwanie Oli oraz kręcenie na wszystkie strony bioderkami. Oprócz występów na scenie był zorganizowany plac zabaw dla dzieci, którego córka za nic w świecie nie chciała opuścić. Najbardziej do gustu przypadła jej zabawa z innymi dziećmi w domkach.
Zabawa w domku |
Oprócz "Fasolek" wystąpił też znany zespół "Leszcze", który pokazał się z trochę innej strony, gdyż grał piosenki specjalnie dla dzieci.
Olę oprócz zabaw i występów zainteresowały niemal wszystkie zgromadzone w Ogrodzie przyrządy i urządzenia. Z wielkim zaangażowaniem Oleńka wygrywała swoje melodie na różnych cymbałach i trójkątach. Urządzenia te co prawda mają pokazywać jak rozchodzi się fala dźwiękowa na różnych materiałach, ale to akurat Olę najmniej interesowało ;).
Bim bam bom |
To, co sprawiało jej największą frajdę, to jak najgłośniejsze wydobycie dźwięków. Ola spróbowała swoich sił nawet uderzając w wielki gong, nie biorąc pod uwagę napisu na tabliczce "PROSIMY UDERZAĆ DELIKATNIE".
Wielkie buuum |
Wielką radość dał też spacer z mamą na bosaka po różnych nawierzchniach (piasek, żwirek itp.). Ola w nagrodę za ładną zabawę dostała od spacerujących hostess dwa kolorowe baloniki, których nie wypuszczała już z rączek nawet na chwilę, tylko rytmicznie nimi machała. Nawet nie zauważyliśmy, że minęło już ładnych parę godzin i że zbliża się wielkimi krokami wieczór.
Na bosaka |
Trochę ciężko było wytłumaczyć Oleńce, że już musimy opuścić teren Ogrodu by jechać do domu, pomógł dopiero zakup dużej waty cukrowej. Co prawda Ola jej nie jadła, ale zafascynowało ją jak fajnie można pokleić sobie rączki ugniatając nimi watę. Wracając byliśmy bardzo zadowoleni z naszej wyprawy, a najbardziej nasza córeczka.
więcej informacji: http://www.ogroddoswiadczen.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz