Nasze motto:

Nasze motto:

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.


Zamek Królewski na Wawelu

Po mile spędzonym czasie wśród krakowskich gołębi na Rynku Głównym udaliśmy się ulicą Grodzką w kierunku Zamku Królewskiego na Wawelu. Po drodze co chwilę Ola mijała jadące dorożki, na których widok wołała stanowcze "nie, nie, nie". Widocznie miała na dziś dość ich widoku.
Wawel
Naszym celem ze względu na wiek córki tak naprawdę była bardziej Smocza Jama i Smok Wawelski niż sam Zamek. Jednak pozwoliliśmy sobie poświęcić trochę czasu na spacer z Olą po dziedzińcu Wawelu oraz wzdłuż murów obronnych. Warto wspomnieć, że nazwa Wawel wzięła się wapiennej skały jurajskiej, dominującej w panoramie Krakowa (około 228 m n.p.m.), uformowała się ona około 150 milionów lat temu.
Wzgórze nad Wisłą, wśród wód i mokradeł, było bezpiecznym miejscem dla osiedlającej się tu od epoki paleolitu ludności. Zapewne od VII stulecia n.e. byli to Słowianie. Wczesnośredniowieczne legendy mówią o zamieszkującym wawelską jaskinię strasznym smoku, o jego pogromcy Kraku i córce tegoż Wandzie, która rzuciła się do Wisły, nie chcąc oddać ręki zachodniemu rycerzowi.
Smok Wawelski
Właśnie ten słynny z legend straszny smok był naszym głównym punktem. Ola zobaczywszy z daleka postać wielkiego Smoka Wawelskiego zaczęła wołać "smo, smo", a gdy smok zionął ogniem Ola od razu krzyknęła "łałłł".
Po nasyceniu się widokiem smoka Ola postanowiła jeszcze raz nakarmić krakowskie gołąbki. 
Karminie gołąbków
Robiła to z wielką starannością dzieląc kromki chleba na małe okruszki. Ale wszystko co dobre się kończy, tak  więc i nam skończył się chleb.
Po rzuceniu jeszcze jednego spojrzenia na Zamek Wawelski udaliśmy się w drogę powrotną do samochodu zaparkowanego na Kleparzu, po czym wyjechaliśmy do domu. Ola pełna wrażeń usnęła od razu w aucie i przespała całą drogę powrotną.


Data wycieczki: 23-05-2010r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz