"Żelazny w akcji" |
Tegoroczny Małopolski Piknik Lotniczy odbył się tak jak to bywało w poprzednich latach w Krakowie. Zorganizowany był na terenie Muzeum lotnictwa przy Al. Jana Pawła II. Piknik trwał przez cały czerwcowy weekend. My wybraliśmy się z Olą w niedzielne popołudnie. Samochód zaparkowaliśmy u wujka Pawła, który mieszka po sąsiedzku z Muzeum Lotnictwa, tak że nie mieliśmy problemu z zaparkowaniem auta na osiedlu, a trzeba przyznać, że przygotowanych miejsc parkingowych było dużo, ale znalezienie wolnego graniczyło wręcz z cudem. Świadczy to tylko o popularności tego pikniku. Po wypiciu kawki u Pawła poszliśmy na teren muzeum. Musieliśmy wykupić bilety wstępu (Ola była zwolniona z opłaty). Ola pierwsze swe kroki skierowała na stałą wystawę samolotów i śmigłowców.
Wystawa Muzeum Lotnictwa |
Koniecznie chciała kręcić każdym śmigłem. Po obejrzeniu samolotów zlokalizowanych na ziemi przyszedł czas na krótką zabawę na zorganizowanym specjalnie placu zabaw połączonym z wesołym miasteczkiem. Ola od razu upodobała sobie samolot na sprężynie, na którym przez wiele minut wczuwała się w rolę pilota. W trakcie zabawy uwagę Oli zwróciły samoloty przelatujące właśnie nad naszymi głowami. Były to maszyny z grupy akrobacyjnej "Żelazny". Trzeba przyznać, że to w jaki sposób kręciły "beczki śmierci" wzbudzało spore emocje, nawet u Oleńki. Oprócz "Żelaznego" przelatywało nad nami mnóstwo innych maszyn. Swoje umiejętności pokazał samolot o całkowitej konstrukcji drewnianej, a także wielkie show pokazała maszyna, która ma tzw. najmniejszą prędkość przelotową ze wszystkich samolotów na świecie.
Przyszły pilot |
Potrafiła praktycznie zawisać w powietrzu jak śmigłowiec, choć przecież jest samolotem. Odbył się też pokaz baletu szybowca przy muzyce Ravela. To jak latał nim pilot, potwierdziło jego mistrzowskie umiejętności (mistrz świata w oblatywaniu szybowca).
Patrzenie w niebo przerwały nam odgłosy wybuchów. Z zaciekawieniem podeszliśmy do niewielkiego lasu na terenie muzeum. Okazało się, że odbywa się właśnie inscenizacja bitwy z czasów II Wojny Światowej. Ola od razu zaczęła naśladować wybuchy i strzelania z karabinów, wypowiadając przesłodko "...bum, bum, ...tra ta ta, bum". Po skończonej bitwie udaliśmy się do obozowiska żołnierzy. Ola była zachwycona sprzętem wojskowym. Interesowały ja wozy pancerne, motory, karabiny, armaty, no i oczywiście sami żołnierze ;). Przypomniało się nam stare powiedzenie: "Za mundurem, panny sznurem". Trzeba przyznać, że Ola wiedziała z kim rozmawiać.
Dziewczyna generała |
Na pokład swojego Jeepa zabrał ją sam generał wojsk amerykańskich.
Po zwiedzeniu całego obozowiska wojskowego przyszedł czas na powrót. Wstąpiliśmy jeszcze na chwilę do Pawła, po czym ruszyliśmy do domu. W drodze postanowiliśmy, że od tej pory nie może nas zabraknąć na żadnym pikniku lotniczym w Krakowie.
Data wycieczki: 27-06-2010
Więcej informacji: http://www.pikniklotniczy.krakow.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz