Nasze motto:

Nasze motto:

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.


VII Małopokski Piknik Lotniczy w Krakowie

"Żelazny w akcji"
Tegoroczny Małopolski Piknik Lotniczy odbył się tak jak to bywało w poprzednich latach w Krakowie. Zorganizowany był na terenie Muzeum lotnictwa przy Al. Jana Pawła II. Piknik trwał przez cały czerwcowy weekend. My wybraliśmy się z Olą w niedzielne popołudnie. Samochód zaparkowaliśmy u wujka Pawła, który mieszka po sąsiedzku z Muzeum Lotnictwa, tak że nie mieliśmy problemu z zaparkowaniem auta na osiedlu, a trzeba przyznać, że przygotowanych miejsc parkingowych było dużo, ale znalezienie wolnego graniczyło wręcz z cudem. Świadczy to tylko o popularności tego pikniku. Po wypiciu kawki u Pawła poszliśmy na teren muzeum. Musieliśmy wykupić bilety wstępu (Ola była zwolniona z opłaty). Ola pierwsze swe kroki skierowała na stałą wystawę samolotów i śmigłowców. 
Wystawa Muzeum Lotnictwa
Koniecznie chciała kręcić każdym śmigłem. Po obejrzeniu samolotów zlokalizowanych na ziemi przyszedł czas na krótką zabawę na zorganizowanym specjalnie placu zabaw połączonym z wesołym miasteczkiem. Ola od razu upodobała sobie samolot na sprężynie, na którym przez wiele minut wczuwała się w rolę pilota. W trakcie zabawy uwagę Oli zwróciły samoloty przelatujące właśnie nad naszymi głowami. Były to maszyny z grupy akrobacyjnej "Żelazny". Trzeba przyznać, że to w jaki sposób kręciły "beczki śmierci" wzbudzało spore emocje, nawet u Oleńki. Oprócz "Żelaznego" przelatywało nad nami mnóstwo innych maszyn. Swoje umiejętności pokazał samolot o całkowitej konstrukcji drewnianej, a także wielkie show pokazała maszyna, która ma tzw. najmniejszą prędkość przelotową ze wszystkich samolotów na świecie. 
Przyszły pilot
Potrafiła praktycznie zawisać w powietrzu jak śmigłowiec, choć przecież jest samolotem. Odbył się też pokaz baletu szybowca przy muzyce Ravela. To jak latał nim pilot, potwierdziło jego mistrzowskie umiejętności (mistrz świata w oblatywaniu szybowca).
Patrzenie w niebo przerwały nam odgłosy wybuchów. Z zaciekawieniem podeszliśmy do niewielkiego lasu na terenie muzeum. Okazało się, że odbywa się właśnie inscenizacja bitwy z czasów II Wojny Światowej. Ola od razu zaczęła naśladować wybuchy i strzelania z karabinów, wypowiadając przesłodko "...bum, bum, ...tra ta ta, bum". Po skończonej bitwie udaliśmy się do obozowiska żołnierzy. Ola była zachwycona sprzętem wojskowym. Interesowały ja wozy pancerne, motory, karabiny, armaty, no i oczywiście sami żołnierze ;). Przypomniało się nam stare powiedzenie: "Za mundurem, panny sznurem". Trzeba przyznać, że Ola wiedziała z kim rozmawiać.
Dziewczyna generała
Na pokład swojego Jeepa zabrał ją sam generał wojsk amerykańskich. 
Po zwiedzeniu całego obozowiska wojskowego przyszedł czas na powrót. Wstąpiliśmy jeszcze na chwilę do Pawła, po czym ruszyliśmy do domu. W drodze postanowiliśmy, że od tej pory nie może nas zabraknąć na żadnym pikniku lotniczym w Krakowie.

Data wycieczki: 27-06-2010

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz