Nasze motto:

Nasze motto:

Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.


Pałac w Kurozwękach

Jazda na bizonie
W sierpniowy weekend wybraliśmy się do Pałacu w Kurozwękach. Zdecydowaliśmy się tam pojechać po opowieściach naszych znajomych, którzy zachwalali to miejsce. I rzeczywiście, po około godzinnej podróży, gdy dotarliśmy do celu, naszym oczom ukazał się przepiękny budynek pałacu wraz z całym zapleczem wokół niego.   Na jego terenie znajduje się plac zabaw dla najmłodszych, park linowy, mini zoo, zagroda z dzikami, boiska do siatkówki, piłki nożnej, labirynt w kukurydzy oraz zagroda bizonów amerykańskich. Idąc z parkingu w kierunku pałacu przeszliśmy starym parkiem  mijając po drodze pomnik przyrody - wiekowe drzewo "platan", które swoimi rozmiarami może się chyba równać ze słynnym dębem "Bartkiem".
Nie ma to jak wygodny fotel
Po wykupieniu karnetów na wszystkie atrakcje i zrobieniu sobie pamiątkowego zdjęcia na wielkim włochatym bizonie - nagle zaczęło ulewnie padać. Postanowiliśmy, że nie przeszkodzi nam to w zwiedzaniu pałacu i udaliśmy się na kawę i pyszną szarlotkę do miejscowej kawiarni zamkowej. Ola od razu upodobała sobie wielki fotel, na którym ochoczo przesiedziała dłuższą chwilę, co przy ruchliwości Oleńki było nie lada wyczynem :). Po wypiciu kawy znów pojawiło się słońce i zrobiło się upalnie. Więc nie tracąc czasu udaliśmy się na zwiedzanie podziemnej części zamku. 
W podziemnym labiryncie
Oleńka była zachwycona krętym podziemnym labiryntem i co chwilę, chłonna wrażeń poganiała przewodnika, aby już iść dalej. Niestety nie mogliśmy zwiedzić sal w części reprezentacyjnej pałacu ze względu na odbywające się akurat wesele (pałac przystosowany jest do organizowania imprez). Po wyjściu z podziemnej części zamku przeszliśmy na plac zabaw. Ola od razu postanowiła, że musi zaliczyć wszystkie atrakcje i naprawdę momentami było trochę trudno wytłumaczyć jej, że na nie które jest jeszcze za mała (np. park linowy). Na szczęście sytuację uratował prześliczny mały kucyk o imieniu "Bębenek", który z wielką przyjemnością woził na swoim grzbiecie dzieci 
Podróż na "Bębenku"
(po zapłaceniu 3zł właścicielowi ;)).  Ola jadąc kucykiem, była "w siódmym niebie" i wtedy właśnie zapadłą decyzja, że w przyszłym roku musimy koniecznie zakupić podobnego kucyka. Po przejechaniu paru okrążeń wokół placu zabaw na kucyku udaliśmy się w kierunku sezonowej wystawy na tyłach pałacu "Maszyny i narzędzia tortur". I choć nazwa wystawy może przerażać, to na miejscu okazało się, że nie jest tak strasznie. Zgromadzono tam reprodukcje kilku urządzeń zbudowanych z drewna służących do "wyciągania prawdy" od sądzonych osób. Olę najbardziej zainteresował, chyba z racji przypiętego kawałka łańcucha, którego drugi koniec chciała bezskutecznie przymocować  do czegokolwiek  pniak do ścinania głów skazanym. Po dokładnym obejrzeniu przez Olę
Do czego to służy
pozostałych narzędzi tortur przyszedł czas na zwiedzenie jednej z głównych atrakcji Kurozwęk - jedynej w Polsce zagrody z bizonami amerykańskimi. Ale o tym w następnym wpisie.

Data wycieczki: 14-08-2010r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz